Liczy się każdy dzień a jeden raz w roku
Dzień bez samochodu, obwieszczają wszystkie media.
I zachęcają do przesiadania się na transport publiczny.
Dziś bilety za darmo, mówią włodarze miast i sami wsiadają do tramwaju, metra czy autobusu, aby raz do roku „szczelić sobie fotkę”
Mimo, że mówi się: „jedź rowerem, hulajnogą”, to bardziej chodzi o przekonanie nas, żebyśmy z auta, przesiedli się na autobus na komunikację miejską a to akurat nie wiele zmienia.
A przecież tym dniu chodzi o całkowicie coś innego – chodzi o to, aby miasta oddać ludziom, aby tworzyć miejsca przyjazne mieszkańcom a nie samochodom abyśmy oddychali czystym powietrzem, abyśmy nie musieli słyszeć ryczących samochodów.
I dobrze mnie zrozumcie nie jestem przeciwnikiem auta, sam z niego czasami korzystam, ale tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne.
W Polskim wydaniu dzień bez samochodu to mydlenie oczu, to fajerwerk, który się szybko wypali, jest jak błysk – nic z tego nie wynika.
Potrzeba systemowych rozwiązań jak to się dziś pięknie mówi, potrzeba włodarzy i dziennikarzy, którzy nie myślą w kategoriach samochodowych, którzy sami korzystają z alternatywnych środków transportu, a nie przekonują do przesiadania się na autobus.
Którzy budują bezpieczne ciągi rowerowe, parki, miejsca tętniące życiem towarzyskim.
A nie jeszcze kolejny pas dla zmotoryzowanych.
Wybaczcie moją krytykę, ale dzień bez samochodu ściema, w której raz do roku mamy poczuć się lepiej lub gorzej w zależności od tego czym do pracy dojeżdżamy.
Jutro wszyscy wrócimy do swoich nawyków, ci co jeżdżą rowerami i innymi alternatywnymi środkami dalej będą jeździć i nawet dziś nie pomyślą, aby się przesiąść na transport zbiorowy a ci co jeżdżą samochodami nadal będą jeździć autami.
W dniu dzisiejszym kilku celebrytów, polityków, samorządowych zrobi sobie zdjęcie i będzie szczęśliwych, że będzie miało co wrzucić na swój profil społecznościowy.